sobota, 23 września 2017

Hej,

Drodzy moi… Jestem winna Wam ogromne przeprosiny, że tak bardzo i tak długo o Was zapomniałam. Ale wiecie, Italia pochłonęła mnie totalnie. W każdym tego słowa znaczeniu, absolutnie nie miałam czasu by chociażby poskrobać coś przez moment. Przez najbliższe kilka tygodni postaram się nadrobić wszelkie zaległości, a jak się domyślacie, jest ich wiele! Napiszcie co u Was, jak minęły wakacje, kto gdzie był i co przywiózł? Jestem baaardzo ciekawa!

Ja byłam tutaj: (ta czerwona krzywa plamka, tak, wiem, żaden ze mnie artysta)






Ktoś w ogóle zna to miejsce? Sama Baia Domizia nie jest tak warta opisywania, może kiedyś o niej wspomnę, a propos czegoś mniejszego. Byłam natomiast częstym gościem w Neapolu, miejscu, w którym albo zakochasz się od razu, albo stopniowo.


Ojczyzna pizzy i najgłośniejszych mieszkańców Italii (przynajmniej dla mnie). Neapolitańczycy są bardzo specyficzni, ale jednocześnie trudno nie uznać ich za przesympatycznych mieszkańców Kampanii. Mówiąc szczerze, całkiem fajnie byłoby tam wrócić. Muszę się nad tym poważnie zastanowić, bo przecież całe Włochy warte są ponownych wizyt.

Mówią, że Napoli jest brudne, zaśmiecone, pozostawione w totalnym chaosie. Niektórzy Włosi z północy mówią, że jest wręcz „schifo”, ohydne i brudne. Może nie należy do najczystszych, fakt, ale dla mnie swój urok. Każdy na swój sposób stara się odkryć uroki pewnych miast. Bardzo chciałam znaleźć jakieś plusy w Neapolu, a kto szuka, to już wiecie… :)


Jadąc do Neapolu przede wszystkim nastawić się trzeba na piesze zwiedzanie. Nie polecam, NIKOMU, jazdy samochodem po neapolitańskich uliczkach. Nieważne czy jeździsz rok, dziesięć lat, albo wcale. Włosi jeżdżą jak chcą, jeśli masz prawo jazdy, lepiej zostaw je w domu, i tak nie będzie Ci potrzebne. Ciężko jest zobaczyć włączony kierunkowskaz przy jakiejkolwiek „macchinie”, nie wspominając o nadmiernej gestykulacji jako osobistym dodatku do każdego klaksonu. Tak czy tak, lepiej przejechać się metrem, no chyba, że lubicie ryzyko!


Przede wszystkim, kilka must visit w Neapolu.

1. Ulica Szopkarzy. 

Jeśli znudziło Ci się ozdabianie twojej choinki i szopki (nie wiem jak u Was, ale w moim domu raczej się tego nie praktykuje) zawsze możesz dorzucić do niej trochę nowości. Możesz dostawić Lady Gagę, Obamę a nawet zmienić kolor skóry Jezuska na czarny! Tak! Wszystko czego potrzebujesz na Via San Gregorio Armeno. Kwintesencja stolarstwa i rękodzieła. Każdy ze stolarzy urzęduje właśnie w tym miejscu, wystawiając wszystkie swoja dzieła na światło dzienne. Turyści mogą kupić ozdoby z pierwszej ręki, a nawet przyjrzeć się jak to wszystko powstaje. Niektóre z szopek nie są już związane bezpośrednio z narodzinami Jezusa, ale również scenami z życia codziennego – pieczenie chleba, rozpalanie kominka no i of course wyrabianie ciasta na pizzę! Zerknijcie sami.








2. Via Toledo 

Część „dzielnicy hiszpańskiej”, główna ulica Neapolu, przy której znajdziesz wszystkie popularne włoskie sklepy, sieciówki z posezonowymi promocjami, pasticcerie, pizzerie z tradycyjną Margheritą za piątala, i całą resztę straganów z pamiątkami. Czyli – WSZYSTKO. Tutaj toczy się nie tylko turystyka, ale także bankowość, kultura i normalne życie przeciętnych włoskich rodzin, które mieszkają w niektórych z kamienic. Prowadzą swoje pizzerie, nieruchomości, czy inne takie. Przy Toledo znajduje się również piękna stacja metra, którą chociażby ot tak, należy zobaczyć. Warto udać się również do Galerii Umberto, która bardzo przypomina tą mediolańską.












3. Plac Plebiscytu 

Serce Neapolu. Znajduje się w pobliżu teatru i galerii handlowej. Wszystkie ważne wydarzenia kulturowe odbywają się właśnie tam. Obok znajduje się również Palazzo Reale, czyli Zamek Królewski (dynastia Burbonów). Nie chcę zanudzać Was historią, odsyłam bezpośrednio do głębszego pochylenia się z wujaszkiem Google.




Kultura Neapolu jest bardzo specyficzna, oparta na wielu historiach. Czy ktoś z Was słyszał kiedyś o Pulcinelli? Pamiętam swój pierwszy dzień w Baia, kiedy mój kolega sycylijczyk przebrał się właśnie za Pulcinellę! Zapytałam go „Uciekłeś z wariatkowa, czy co?!” Odpowiedział mi wtedy, że koniecznie muszę zwiedzić Neapol, i cóż… Wtedy dostałam odpowiedź. Poliszynel (nasza spolszczona wersja) uśmiecha się do nas niemal z każdego zakątka ulic! Nie oszukujmy się, nie należy on do przystojniaków… Ma długi i haczykowaty nochal w połączeniu z czarną maską na oczach. Dodatkowo oprócz długiego nosa ma również długi język, i zawsze sprytnie potrafił sprzedać sekrety króla.




i wszystko jasne... a zdjęcie od jednej z moich zaprzyjaźnionych rodzin! 

4. Port 

Z Neapolu z łatwością dostaniecie się na Capri, jedną z najpiękniejszych włoskich wysp. Polecam również Ischię i Procidę. Port neapolitański jest jednym z największych portów we Włoszech. Wypływają z niego statki również na Sardynię czy Sycylię. Posiada kilka terminali, które dzielą się na różne kategorie. Z portu wcale nie jest daleko do centrum, jest to na pewno bardzo duży plus dla turystów z całego świata (a na pewno ich tutaj nie brakuje).


Okej, mam nadzieję, że choć trochę Was zajęłam! Uciekam w końcu skorzystać z pierwszego, wolnego weekendu w Polsce. Dawno już nie miałam czasu na taki relax!


Miłej soboty, kochani! Do zobaczyska!